Nie mam się w co ubrać! – odwieczne problemy z szafą
Otwierając ostatnio szafę mam problem. Stare rzeczy są zdecydowanie o rozmiar lub dwa za małe, ciążowe wstyd już nosić, a nowych, pasujących i podobających mi się jak na lekarstwo. Jak zwykle wieczny dylemat – nie mam się w co ubrać…
Postanowiłam więc zająć się swoją szafą, ale tym razem tak na poważnie – z rozsądkiem, zastanowieniem i w poszukiwaniu spójnego stylu.
Kiedyś, jak byłam jeszcze studentką, kupowanie ciuchów stanowiło dla mnie frajdę – miałam i czas i samodzielnie zarobione pieniądze, blisko położone galerie handlowe a przede wszystkim zgrabną figurę – nie miałam najmniejszych problemów ze znalezieniem pasujących ciuchów. Choć czy one do mnie pasowały? Na mnie na pewno. No i do tej chwili uśmiecham się pod nosem, jak wspomnę sobie czasami moje „wielkomiastowe” stylówki 😉
Teraz czasy się zmieniły – mam zdecydowanie mniej czasu, dwójkę dzieciaków, z którymi muszę się wszędzie ciągnąć i te kilkanaście kilo nadwagi. Pieniądze są, odległość też nie stanowi już problemu, bo auto stoi do dyspozycji w garażu, ale teraz z dzieciakami to już żadna przyjemność – a to siku, a to mamo nudzi mi się, a to niespodzianka w pampersie, więc przymierzając parę sztuk ubrań w przymierzalni pocę się jak w saunie maksymalizując swoją szybkość (wszystkie Mamy pewnie dobrze wiedzą o czym mówię).
Skąd zmiana myślenia?
Przemyślałam sobie to wszystko ostatnio trafiając na artykuły poświęcone garderobie kapsułowej i poradom Zofii Stylistki z YouTube. Stwierdziłam, że muszę bardziej świadomie podejść do zakupów ubrań, bo ciuchów dużo, ale mało które do siebie pasują. A ostatnimi czasy to w dodatku nawet na mnie przestały pasować.
Postanowiłam przejrzeć moją szafę, porobić zdjęcia posiadanym ciuchom i butom i skatalogować to w komputerze. W końcu widzę jak na dłoni co mam, a czego mi tak naprawdę brakuje albo czego nie mam z czym założyć. Braki postanowiłam uzupełnić poprzez zakupy on-line, kupując np. spodnie zamawiam dokładnie takie jakich potrzebuję w dwóch lub trzech rozmiarach, ewentualnie w kilku krojach, kolorach lub kilku producentów i wybieram na spokojnie w domu te, które w największym stopniu spełniają moje oczekiwania. I w końcu nie rzucam się na jakieś ekstra okazje lub rzeczy, których wcale nie planowałam kupić, ale spodobało mi się w sklepie, przymierzyłam i pasowało, a w domu okazuje się, że ani butów do tego, ani torebki, ani nawet spodni.
Jako efekty dwa ostatnio zebrane zestawy „wyjściowe” 🙂
Plusy:
- większy wybór rozmiarówki w Internecie,
- wybiorę to czego szukam, a nie to co mi wpadnie pierwsze w oko,
- mam kilka dni czasu, żeby się dobrze zastanowić, który produkt spełni najlepiej moje oczekiwania,
- mogę dane ubranie zestawić z różnymi posiadanymi w szafie rzeczami,
- nie tracę czasu biegając po galerii, stojąc w kolejkach do kasy czy przymierzalni,
- zamówienie mogę sobie zrobić spokojnie na wieczór, gdy już dzieci pójdą spać i popijając czerwone wino ;P
Minusy:
- w niektórych sklepach trzeba płacić za towar z góry, więc zamówienie większej ilości do wyboru zamraża gotówkę lub uniemożliwia złożenie zamówienia,
- mniejsze sklepy niechętnie przyjmują zwroty,
- zanoszenie paczek na pocztę lub do kuriera (szczególnie jak babę poniesie przy zamawianiu).
A Wy jak kupujecie swoje ciuchy? Idziecie na żywioł? Czy raczej musicie wszystko 10 razy przemyśleć? Często zalegają Wam w szafach ciuchy fajne, ale takie co to nie ma do czego założyć, albo takie w których się nie do końca dobrze czujecie? Podzielcie się w komentarzach swoimi przemyśleniami!